sobota, 30 lipca 2011

Brak tytułu nadal

Najpierw zacznę od spraw "organizacyjnych", że tak się określę. Żeby nie było wszystko co tu piszę jest zmyślone i co ważniejsze wymyślone przeze mnie. Nie kopiuję. 
I tak na marginesie denerwuje mnie to, że ktoś mógł już spełnić swoje marzenie i jest osobą młodszą ode mnie a ja nadal usiłuje to zrobić. To wkurzające.  
Przepraszam, że długo nic nie dodawałam i po takim czasie jest tylko tyle.
Miłego czytania. 


***
Dwie godziny przed naszym spotkaniem zaczęłam się szykować. Kąpiel miałam już z głowy więc teraz czas zająć się wyglądem. Przejrzałam wszystkie ciuchy i nie wiedziałam co wybrać. Pierwsze co muszę wziąć pod uwagę to to, że jest okropnie zimno więc jakieś sukienki czy legginsy odpadają. Więc wezmę jeansy. Tylko nie wiem, które. Idziemy do kawiarni więc nie mogę wyglądać zbyt szykownie albo ekstrawagancko więc z pewnością odpadają przetarte spodnie z dziurami. Zresztą nie ma co świrować idziemy tylko na kawę i ciastko nic więcej, uspokój się Laura! Powtarzałam sobie bez skutecznie. Nigdy do nikogo nie czułam tak dużo jak do Kamila. Jest dla mnie naprawdę bardzo ważny. Dobra uspokój się i nie świruj, skarciłam siebie w myślach. Jeszcze raz na spokojnie przejrzałam swoją szafę. Tym razem wybór był prostszy. Wybrałam zwykłe, najzwyklejsze ciemne jeansy i czarną bluzkę z długim rękawem i oczywiście dużym dekoltem. Na to założę jakąś kolorową bluzę żeby nie wyglądać jak na stypie czy jak w żałobie. Po raz wtóry zajrzałam do szafy i wyjęłam bluzę w kolorowe paski. Strój miałam już przygotowany, co prawda zajęło mi to trochę czasu ale przynajmniej jest idealny. Ubrałam się w niego i pognałam do łazienki. Spojrzałam w lustro i już wiedziałam co dzisiaj będę musiała zakryć pod warstwą podkładu i pudru. Sięgnęłam po szczoteczkę do zębów i nałożyłam na nią pastę i energicznymi ruchami nadgarstka szybko i sprawnie umyłam zęby. Następnie związałam włosy, podpięłam grzywkę i umyłam twarz tonikiem. Zajrzałam do kosmetyczki i wyjęłam z niej, kończący się już, podkład i nałożyłam go delikatnie wcierając. Chciałam wyglądać jak najbardziej naturalnie więc zrezygnowałam z cienia do powiek. Umalowałam tylko rzęsy. 
Wpół do szesnastej byłam już gotowa. Założyłam kurtkę, wysokie buty oraz ciepły szalik i czapkę i wyszłam na dwór. Wiatr nie wiał już tak mocno jak rano ale nadal był nieprzyjemny. Osłoniłam twarz szalikiem aby igiełki lodowatego wiatru nie mroziły mi policzków. 
Wyjęłam telefon z kieszonki jeansów i spojrzałam na wyświetlacz. Jest za pięć szesnasta. Zdjęłam kurtkę, czapkę oraz szalik i powiesiłam na wieszaku. Znalazłam jakiś przyjemny kącik i usiadłam na jednym z wiklinowych krzesełek. Poprawiłam włosy i spojrzałam w ciemny wyświetlacz telefonu, który służył mi za lusterko. Dobrze, że użyłam lakieru inaczej miałabym niezłą szopkę na głowie. Schowała komórkę do kieszonki i spokojnie czekała na Kamila. 
Po kilku minutach otworzyły się drzwi do kawiarni w których stał Kamil. Rozglądał się po pomieszczeniu aż w końcu jego wzrok padł na mnie. Na jego ustach wyskoczył uśmiech od ucha do ucha. 
- Cześć. Przepraszam za spóźnienie- przywitał się
- O, nie musisz przepraszać. Przyszłam troszkę wcześniej. 
- To super.- usiadł na przeciwko i spojrzał mi w oczy. Zawstydzona spuściłam wzrok a moje policzki pokryły się rumieńcami.
- Co bierzemy?- spytał
Spojrzałam na ulotkę i zdecydowałam się na cappuccino i wuzetkę. Powiedziałam Kamilowi na co mam ochotę.
- No dobra ja sobie wezmę raczej gorącą herbatę i sernik. Zaraz wracam.- posłał mi wspaniały uśmiech i po chwili zniknął mi z oczu. 
Ponownie spojrzałam w telefonowe lusterko. Nic się nie zmieniło i nadal wyglądam dobrze. Po kilku minutach wrócił Kamil z dwoma talerzykami. 
- Ten dla ciebie- postawił przede mną jeden z talerzyków.- Idę jeszcze po herbatę.
- Może ci pomóc?- zaoferowałam się
- Nie trzeba, poradzę sobie.-  ponownie się do mnie uśmiechnął ukazując przy tym proste i białe zęby. 
W chwilę po tym siedział już koło mnie i razem popijaliśmy swoje napoje. 
- Ale dzisiaj zimno- zaczął
- Strasznie. Szczególnie przez ten wiatr.
- Jutro mamy zawody. Przez tą pogodę nie chce mi się tam iść.
Kamil grał w szkolnej drużynie siatkarskiej i był naprawdę bardzo dobry. 
- A na jakiej pozycji grasz?- zapytałam 
- Różnie ale najbardziej pasuje mi być środkowym i rozgrywającym. 
- Też kiedyś grałam w siatkę. 
- I na jakiej pozycji?- spytał zainteresowany
- Przyjmująca.
- No proszę. Nie wiedziałem.
- Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz.- uśmiechnęłam się do niego zalotnie
- Ale mam nadzieję, że poznam cię jak najlepiej.
No i tak zaczęliśmy sobie rozmawiać a minuty płynęły jak woda w kranie. Spojrzałam na zegar ścienny i była już za dwadzieścia osiemnasta. Zrobiłam zawiedzioną minę. Dostrzegł to Kamil i źle to zinterpretował.
- To może odprowadzę cię do domu?
- Z wielką chęcią. 
Założyłam kurtkę, czapkę i porządnie okręciłam się szalikiem. Gdy wyszliśmy na zewnątrz mocny podmuch wiatru od razu nas ostudził a droga powrotna była istną męczarnią. Nie tak to sobie wyobrażałam. Zamiast mile gawędzić z Kamilem zastanawiałam się kiedy pokaże się mój dom. Jeszcze nigdy chyba nie spieszyło mi się do ciepłego mieszkania tak jak teraz. Z Kamilem zamieniliśmy zaledwie kilka zdań. Ta pogoda jest do niczego! Psuje mi wszystkie plany. 
Kiedy staliśmy już przed moim domem podziękowałam mu, że zadał sobie trud i odprowadził mnie. 
- Co do następnego spotkania to jeszcze się dogadamy- powiedziałam i stanąwszy na palcach pocałowałam go w zimny policzek.
Uśmiechnął się nonszalancko i pożegnał się. Pomachałam mu jeszcze na do widzenia i jak najszybciej mogłam wbiegłam do domu. Moje zmarznięte ciało utuliło wspaniałe ciepło, które powolutku zaczęło robić swoje. Zdjęłam mokrą kurtkę a szalik i czapkę rozwiesiłam na gorącym kaloryferze. Wyjęłam skostniałe nogi z butów i poruszyłam palcami. Usłyszałam hałasy dochodzące z kuchni i tam też się udałam. Przy blacie krzątała się mama i robiła gorącą czekoladę. 
- To dla mnie?- zapytałam chłonąc wzrokiem parę wydobywającą się z kubka
- Nie to dla Nikodema wrócił dopiero z sanek. Ale tobie też mogę zrobić.
- Po proszę.- odparłam i usiadłam na krześle. 
- Jak było?- spytała mama
- W kawiarni było całkiem przyjemnie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i szybko zleciał czas, ale droga powrotna była paskudna. Nie wiedziałam, że się tak rozwieje. Jak wychodziłam z domu nie było aż tak zimno.
- To czemu nie zadzwoniłaś po ojca? Przyjechałby po ciebie.
- Nie chciałam, żeby przyjeżdżał. Kamil mnie odprowadził.
- Biedaczyna. To chociaż mogłaś mu zaproponować podwózkę do domu. On cię odprowadza pod sam dom w taka pogodę a ty go zostawiasz na pastwę losu?
- Em.. nie pomyślałam- na mojej twarzy wyskoczył rumieniec zawstydzenia i spuściłam głowę. 
- No to jak się rozchoruje to ja za leki płacić nie będę- zaśmiała się
- Oj tam mamo.. 
- No co nie ma mowy. Z kieszonkowego będziesz ty płacić- uśmiechnęła się do mnie i postawiła przede mną kubek z gorącą czekoladą- to dla Ciebie.
- Dzięki mamo- pocałowałam ją w policzek i wstałam z krzesła.
- Idziesz na górę?
- Tak
- To weź też swojemu bratu. 
- Jasne.
Chwyciłam drugi kubek i ruszyłam powolutku po schodach.Stanęłam przed pokojem brata i kilka razy uderzyłam nogą o drzwi. 
- Otwórz!- krzyknęłam. Po pełnej minucie w końcu otworzył.- Przyniosłam Ci czekoladę. 
- O dzięki.- zabrał ode mnie jeden kubek i zamknął mi drzwi przed nosem. 
Już się nic nie odzywałam. Miałam na głowie inne sprawy niż kłótnia z małym wypierdkiem. 
Usiadłam po turecku na łóżku i przykryłam nogi kołdrą. Pijąc małymi łyczkami gorącą czekoladę powoli zaczynało robić mi się ciepło. Kiedy już skończyłam pić odstawiłam kubek na szafkę nocną i cała przykryłam się kołdrą. Sięgnęłam jeszcze tylko po pilota i włączyłam telewizor. Akurat na jednym z kanałów zaczynał się film, który od dawna chciałam obejrzeć. Po prawie dwu godzinnym seansie zrobiło mi się już całkowicie gorąco więc poszłam się wykąpać. Spojrzałam jeszcze na telefon czy przypadkiem Kamil niczego nie napisał. Niestety rozczarowana odłożyłam aparat z powrotem na swoje miejsce. 
Z pokoju zabrałam piżamkę i poszłam do łazienki. Kąpiel zajęła mi nie całe czterdzieści minut. Wysuszyłam włosy i w dwu częściowej, flanelowej piżamie oraz włochatych kapciach poszłam do kuchni zrobić sobie kolacje. Niby ostatni posiłek powinnam zjeść już dawno, bo na noc się nie je, ale głód był silniejszy i ostatecznie zjadłam dwie kanapki z żółtym (bardzo kalorycznym) serem i wypiłam herbatę. No to zamiast chudnąć przybierze mi następne kilka kilo. Muszę porządnie wziąć się za swoją figurę, bo jeśli dalej tak pójdzie będę wyglądać jak trzydrzwiowa szafa. Po posiłku poczułam się okropnie senna i od razu zasnęłam.
Następnego dnia rano zbudził mnie warkot telefonu.  Przyszedł sms. Spojrzałam na nadawcę i  niestety nie był to Kamil. Pisała moja przyjaciółka Wiktoria, chce pójść ze mną do miasta. Odpisałam jej, że niestety nie wybiorę się z nią, bo jeszcze śpię. W naszej przyjaźni najlepsze było to, że nie obrażamy się na siebie tylko dlatego, że nie możemy czegoś zrobić. Kiedyś miałam taką koleżankę, która po pierwsze wypominała mi wszystko co źle zrobiłam a po drugie strasznie dużo ode mnie wymagała. Niestety nasza "przyjaźń" nie przetrwała do chwili obecnej. Rozstałyśmy się pod koniec podstawówki, kiedy poszłyśmy do innych gimnazjów.
Odłożyłam telefon na stolik i ponownie usiłowałam zasnąć. Niestety bez skutków. Poleżałam jeszcze dobre piętnaście minut po czym wstałam. Dłużej nie mogłam czekać na wiadomość od Kamila, sama do niego napiszę. Wystukałam na telefonie sms o treści: 



" Cześć Kamil. Mam nadzieję, że nie rozchorowałeś się po wczorajszym dniu. Chcę Ci powiedzieć, że było bardzo miło. Następnym razem zapraszam Cię do mnie :)".

I wysłane. 
Odłożyłam komórkę z powrotem na swoje miejsce i poszłam na śniadanie. 
W kuchni siedział tato i czytał gazetę spojrzał na mnie i z uśmiechem na twarzy ciepło mnie przywitał.
- Witaj skarbie. Jak się spało?
- Dobrze a tobie?
- Nie specjalnie. W zasadzie to nie spałem. Dzwonili wieczorem z pracy, była jakaś awaria i musiałem przyjechać.
- O, to kiepsko. To czego nie kładziesz się spać?- spytałam nastawiając wodę na herbatę.
- Czekam na mamę. Chcę z nią zamienić parę zdań.- spojrzałam na niego
- Stało się coś?- zapytałam smarując sobie chleb masłem.
- Nie nic. Nic specjalnego.- machnął ręką 
- Jestem już duża tato. Możesz mi powiedzieć.
- Słońce naprawdę to nic poważnego. Nie zaprzątaj sobie tym głowy. 
Zrobiłam skwaszoną minę i w końcu odpuściłam. Z tego człowieka jest okropnie ciężko wydobyć jakiekolwiek informacje. 
Siadłam do stołu z kanapką i herbatą i zapatrzyłam się w okno. Na dworze pogoda nie uległa zmianie. Śnieg prószył z całych sił a wiatr mu wtórował. Dzisiaj chyba przesiedzę cały dzień w domu. 






4 komentarze:

  1. Hej :) Świetny blog :> Super wygląd ♥ Zapraszam do mnie. Zostaw komentarz i dołącz do obserwujących, a odwdzięczę się tym samym :p

    moda-vogue-moda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam kiedyś księdza w szkole, który też nam puszczał filmy :)
    Uwielbiałam go, bo zawsze wybierał takie, których nie trzeba było komentować, a coś wnosiły :)
    Dzięki niemu poznałam jeden z moich ulubionych filmów - FANATYK :)


    zapraszam częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No pewnie , że przeczytałam. Jakbym nie czytała to bym nie komentowała , proste . A co do opowiadania to czekam na następną część ! Ale proszę szybko :)

    i dodaję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety ksiądz księdzowi nie równy..
    Na dodatek często nie idą z powołania tylko dlatego, że tak ich los pokierował :)
    Ja na szczęście miałam cudownego księdza, lubił się wygłupiać, śmiać, ale był w tym autentyczny, wiedział jak dojść do ludzi by ich zainteresować :
    )

    OdpowiedzUsuń

Jeśli będziesz pisać "fajny blog, obserwujemy?" to na mnie nie licz. Blog to dla mnie coś ważniejszego niż liczba obserwujących więc lepiej napisz coś na temat mojego posta i okaż jakieś zainteresowanie.