piątek, 21 października 2011

Hi

W końcu się pojawiłam. Nie lubię zaniedbywać tak bloga, bo potem mam więcej roboty.
Uczę się języka angielskiego w praktyce a nie w teorii. :) Mój angielski był w oklepanym stanie ale moja koleżanka zaproponowała żebym zaczęła pisać z jej kolegą z US. No to okej :D Na początku niezły stresik, bo ja przecież nic nie umiem!!! Ale jakoś daję radę ;)) Czasem pomagam sobie słownikiem, translatorem, książkami i różnymi internetowymi stronami w stylu "angielski dla początkujących". I wiecie co?? Idzie mi coraz lepiej.. :)

A co do poprzedniego postu to wcale nie chodziło mi o szkołę. Przynajmniej nie o nadmiar nauki, bo z tym nie mam problemu. Jest tego więcej ale bez przesady ja się jakoś wyrabiam. Oczywiście zdążyłam zarobić już dwie gały, ale na pewno nie jestem zagrożona :D Oceny mam trochę słabsze niż w gimnazjum (chociaż z polskiego mam lepsze, same piąteczki) ale rozumiem to..
6 lekcji tygodniowo j. polskiego i przez cały tydzień na okrągło o miłości i cierpieniu.
" Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;"

Uwielbiam ten fragment z Hymnu o miłości.. 

10 komentarzy:

  1. Ten wiersz w wykonaniu muzycznym Zebrowskiego jest genialny ;) Polecam do odsłuchania.
    Dasz radę ze szkołą, wierzę w Ciebie ;)
    Taka nauka angielskiego jest bardzo owocna. Sama próbowałam kiedyś pisać z Algierczykiem, Amerykanką, teraz staram się o kontakt z Turkiem ;)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja angielski szkolę oglądając seriale czy też filmy w tym języku - można się "osłuchać", nauczyć się znanych zwrotów i w ogóle... przydatne to. Tyle samo dają także piosenki i książki.

    Ze szkołą dasz radę, bez problemu!

    Agr, miłość jest przereklamowana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi także Angielski nie idzie najlepiej. Uczę się tego języka od 11 lat. Tyle że co roku zmieniano nam nauczycieli. Każdy uczył po swojemu, według własnego uznania.
    Wynikiem tego jest moja "umiejętność".. wiem jak jest kot, dom i czas present simple ;/
    Ale nauczyciele mają to gdzieś.

    OdpowiedzUsuń
  4. mi też stopnie spadły, ale damy radę ;)
    kocham ten fragment, dla takich utworów warto lubić język polski ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze uważałam, że angielskiego lepiej sie uczyć w sposób praktyczny niżeli teoretyczny. Może nie opanujesz w jakiś genialny sposób gramatyki, ale w przyszłości prościej będzie ci się z kimkolwiek dogadać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Też zaczęłam ćwiczyć angielski w praktyce, gadam w domu o wszystkim i o niczym, rodzice się na mnie gapią jak na chorą, ale to nic ;p
    I założyłam sobie zeszyt i zapisuję sobie w nim słówka, których nie umiem, a są potrzebne do mojej wypowiedzi ;d Kurcze przydałby mi się też taki kolega z USA ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny blog,czekam na kolejne wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm mój angielski nie jest zły, ale świetny też nie jest :)
    zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  9. W liceum była prawie najlepsza z polskiego, a w gimnazjum miałam etykietkę dyslektyczki lecącej na 3 i 2 ;) A angielski w l.o szedł mi dobrze, nauczyciele się zmieniali co chwilę... Praktycznie całe liceum przeleciałam na wiedzy z gimnazjum ;)

    Eh, liceum to były czasy ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli będziesz pisać "fajny blog, obserwujemy?" to na mnie nie licz. Blog to dla mnie coś ważniejszego niż liczba obserwujących więc lepiej napisz coś na temat mojego posta i okaż jakieś zainteresowanie.